sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 5

Oczami Caroline 

Ujrzawszy miejsce, w którym miał odbyć się bal, aż westchnęłam ze zdenerwowania. Zamiast cieszyć się tym przyjęciem, ja jak zwykle nawet w takiej chwili, musiałam martwić się o życie Stefana i o swoje. Już nie pamiętam jak to jest pójść na bal i  zapomnieć o wszystkich złych rzeczach. Jedynie czym mogłam się kiedyś przejmować to na przykład źle udekorowana sala, za którą byłam odpowiedzialna.
 Francessa jest bezwzględna i ma zapewne dużo zaufanych wilkołaków, którzy chętnie mnie zabiją. Boję się, że zrobią to w tak niespodziewanym momencie, że nawet Klaus nie zdąży zainterweniować. Jednak mimo wszystko, pójdę tam i uratuję Stefana. Nawet jeśli miałabym przepłacić za to życiem. Na myśl o moim przyjacielu, wzięłam się w garść i już chciałam otwierać drzwi od auta, gdy nagle poczułam, że ktoś chwyta klamkę z drugiej strony. Pierwotny, pomógł mi wysiąść z pojazdu, podając przy tym swoją dłoń. Musiałam przyznać, że Klaus mimo swojej demonicznej duszy, potrafi być też dżentelmenem. Podałam mu rękę i idąc ramię w ramię z Pierwotnym, zauważyłam, że pasujemy do siebie idealnie. Niestety tylko pod względem wizualnym. Czarny garnitur Klausa, świetnie komponował się kolorystycznie z moją suknią. Nawet mój wzrost, dzięki szpilką był prawie idealny z wzrostem Hybrydy.
Kroczyliśmy w stronę pałacu pewni siebie. Wyglądało to tak, jakbyśmy szli się tylko dobrze zabawić. Nie było widać na nas ani trochę strachu. Przekraczając próg holu, oniemiałam z zachwytu. Wszystko co tam się znajdowało było tak w luksusowym stanie, że mogłabym nawet od zaraz tam zamieszkać. W oczy najbardziej rzucił mi się ogromny żelandor, który znajdował się na środku salonu, w którym przebywali goście. Wyglądał niczym zrobiony z diamentów.Gdy wchodziło się się do holu, można było od razu zobaczyć długie schody. Jedne były po prawej stronie, a drugie po lewej. Uroku dodawała im poręcz, która była cała pozłacana. Salon był bardzo duży i spokojnie mogło się tam pomieścić 100 osób. Z pomieszczenia wydobywała się spokojna i przyjemna dla ucha muzyka. Nie zabrakło też kelnerów, którzy już przy wejściu  witali nas i proponowali szampana. Wśród gości wychwyciłam ludzi, wampiry jak i wilkołaki. Nawet najmniejszy szczegół w tym domu, oddawał styl Francessy. Idąc w stronę parkietu, zauważyłam na sobie wzrok dwóch wilkołaków z którymi kiedyś miałam na pieńku. Klaus widząc, że jestem tym faktem podenerwowana , zmroził ich wzrokiem w taki sposób, że po chwili już ich nie było. 
- Dziękuję. - szepnęłam w jego stronę. On tylko spojrzał mi w oczy.
- Zatańczysz ? - zapytał. - Wiem, że to co mówię, nie koniecznie jest na miejscu, ale nie wybaczyłbym sobie, gdyby taka piękność, nie zatańczył ze mną. - każde wypowiedziane słowo, akcentował w taki sposób, że od razu poczułam dreszcze. - Po za tym...przy moim boku będziesz najbezpieczniejsza. - powiedział z nadzieją w głosie, wyczekując przy tym mojej reakcji. 
- Owa piękność potrafi sama o siebie zadbać, ale jakoś trudno jej odmówić tańca z najpotężniejszym Pierwotnym. - chciałam mu się jakoś odgryźć, ale jak zawsze musiałam wszystko zepsuć i dawać mu jeszcze większą nadzieję.
 Klaus wziął moją dłoń i objął mnie w talii. Poczułam ciepło, wypełniające mnie od środka. Dzięki Hybrydzie, zapomniałam jakie niebezpieczeństwo na mnie czeka. Oddając się w rytm piosenki, coraz pewniej się przy nim czułam. Nawet moje kroki stawały się coraz pewniejsze. Co chyba podobało się Pierwotnemu, ponieważ cały czas pożerał mnie wzrokiem i co chwila uśmiechał się uwodzicielsko.

 Gdzieś głęboko, odezwała się we mnie ta ciemna strona i domagała się coraz więcej. 
- O czym myślisz ? - powiedzieć mu czy nie, pomyślałam. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem, a ja postanowiłam nie mówić mu prawdy. - Myślałam o Stefanie. - posmutniałam.
- Znajdziemy go jeszcze dziś, obiecuję. - po tych słowach, trochę się uspokoiłam. Znów nastała krępująca cisza, którą przerwał Klaus.
- Gdy tak tańczymy od razu przypomina mi się bal w Mystic Falls, zorganizowany przez naszą rodzinę. Jednak najlepiej zapamiętałem ciebie. Wtedy mnie nienawidziłaś, ale ja i tak widziałam, że w środku twojej duszy, coś podpowiadało ci, abyś poznała mnie bliżej. - szepnął, po czym obrócił mnie w wampirzym tempie i pozostawił w pozycji do niego odwróconej. Sam znajdował się tuż za mną, oplatając przy tym moje ręce z jego. Jeszcze bardziej byłam podekscytowana, gdy zaczął szeptać mi do ucha. - W Mystic Falls, byliśmy na twoich warunkach, ale oby dwoje wiemy że coś nas łączy, a ja chcę ci po prostu to udowodnić. W moim mieście musisz dostosować się do moich warunków. - wyszeptał coraz to pewniejszym głosem. - Na początek chcę wiedzieć, co działo się u ciebie przez te 2 lata. - obrócił mnie i znów znajdowaliśmy się w tych samych pozycjach co wcześniej.
- Z tego co widzę zmieniłaś się. Poddałaś się mroku. Uśmiechnął się podnosząc lekko kąciki ust, a ja wchłaniałam każde jego słowo z coraz większym zainteresowaniem. 



- Zainponowałaś mi, Caroline. Nawet dopuszczając do siebie mrok,  jesteś taka jak przedtem. Pełna światła. Chciałbym pokazać ci wszystko co świat ma do zaoferowania. Tylko mi na to pozwól. - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, któremu nie mogłam się oprzeć. 
- Widzę, że nie potrafisz dotrzymać obietnicy. Wcale nie poddałam się mroku. Chcę tylko za wszelką cenę uratować Stefana. Nawet jeśli miałby ktoś przy tym ucierpieć. Z resztą nie zabijam nie winnych ludzi, jak ty. - wysyczałam. Cieszę się, że chcesz mi pokazać świat i...- zatrzymałam się, przemyślając jeszcze raz swoją decyzję. - I dobrze zgadzam się abyś pokazał mi świat, ale i tak ...stąd odejdę. Czy ci się to podoba czy nie. - słowa automatycznie przechodziły mi na myśl i chciałam mu wszystko szczerze powiedzieć. - A i zapamiętaj sobie jedno, że ja nie jestem twoją hybrydą i nie myśl sobie, że możesz mną rządzić kiedy chcesz. - odpowiedziałam będąc już naprawdę wściekłą z zaistniałej sytuacji. 
- Dlatego właśnie jesteś moją obsesją. - na te słowa zesztywniałam, po czym sama nie wiedziałam już co powiedzieć. Jednak Klaus wyręczył mnie w tym i poszedł do kelnera, biorąc przy tym dwa kieliszki szampana. Gdy wrócił, uśmiechnęłam się do niego delikatnie w ramach podziękowania. 

Nagle mój wzrok pokierował się na sam szczyt schodów. Nie bez powodu. Ujrzałam tam brązowowłosa kobietę, która wyglądała wspaniale. Czego niestety nie można było powiedzieć o charakterze. Wszyscy, którzy tutaj byli, skupiali uważnie swój wzrok na moim największym wrogu i byłej przyjaciółce. Chłonęli każde wypowiedziane przez nią słowo. Wtem zrozumiałam, że jestem w pułapce.
___________________________________________________________________
Dobry wieczór wszystkim ! :*
Na wstępie chciałam przeprosić, za 8 dni nie obecności.
Nie obiecuję, że taka obecność może się już nie powtórzyć, ponieważ już pojutrze szkoła, a ja chce w tym roku bardzo się postarać, więc sami widzicie.
Myślę, że teraz będę dodawała rozdziały raz w tygodniu.
Wracając do rozdziału, postawiłam na dużo Klaroline :)
Mam nadzieję, że ta decyzja Was satysfakcjonuję ? :D
Mogę trochę zaspoilerować i powiedzieć, że w następnym rozdziale będzie dużo akcji i to wszystko już na samym początku. Caroline zobaczy się ze Stefanem. I od tego rozdziału zaczynam rozpisywać dalsze losy na 2/3 części. 
Jak widzicie wprowadziłam też muzykę i będzie tak co rozdział.
Jednak nie będą to zwykłe piosenki, tylko z filmikami Klaroline.
Dajcie znać w komentarzu co na ten temat sądzicie :D
Czytasz = skomentujesz 




piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 4

Oczami Stefana
Mija już druga doba, odkąd jestem uwięziony. Caroline niestety nie udało się nas odnaleźć, ale dzisiejsza noc wszystko rozstrzygnie. Teraz rozmyślam o planie B, ponieważ pierwszego nawet nie wprowadziliśmy w życie, a to wszystko przez szefową watahy - Francessę, która rozwiała nasz podstęp. Za to ona, miała wszystko dopracowane do perfekcji. Właśnie powracam myślami, do wydarzenia, które miało tu miejsce godzinę temu.
*godzinę wcześniej*
Drzwi otworzyły się z impetem, a do środka weszła wysoka, o długich, brązowych włosach kobieta. O jej stroju nie można było dużo powiedzieć, ponieważ była ona cała w czerni, co nadawało jej uroku nie zbyt miłej i sympatycznej. Po jej ruchach i pewności siebie pojąłem, że  musi to być sprawczyni mojego domniemanego porwania jak i królowa watahy. Najpierw zmierzyła wzrokiem Spencer, która odwdzięczała się jej tym samym. Francessa uśmiechnęła się triumfalnie, po czym jej wzrok spoczął na mnie. Ujrzawszy ją całą, już wiedziałem kim tak naprawdę jest i czego chcę ode mnie, a najbardziej od Caroline.
- Jak miło cię widzieć  w moich skromnych progach, panie Salvatore. - stanęła nade mną, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Mam nadzieję, że po naszym ostatnim spotkaniu, zagościłam u ciebie na dłużej w pamięci, huh ? - spytała. Złapała mnie za pod brudek i właśnie wtedy po raz kolejny zdałem sobie sprawę, że nasza znajomość nie powinna mieć w ogóle miejsca. Kto by pomyślał, że nie tak dawno była ona miłą i dobrą osobą. Wszystko zmieniło się tylko pod wpływem jej chorej zemsty. Stała się chamska, wredna, chciwa, cwana, pozbawiona jakichkolwiek uczuć.
- Bardzo dobrze cię pamiętam. Ostatnim razem byłaś tak nie miła, że trudno byłoby cię nie zapamiętać. Domyślam się, że tym razem będziesz taka sama. No cóż... muszę przyznać, że kreatywność nie jest twoją mocną stroną. - odgryzłem się.
 Na twarzy Fran, można było zobaczyć wściekłość zlewające się z bólem, który ujrzałem w jej oczach. Wiedziałem, że gdzieś głęboko w sercu, które nie do końca jest skamieniałe, siedzi ta sama miła kobieta to kiedyś i żałuję wszystkich złych rzeczy, których dokonała.

- Zabawny, odkąd pamiętam. - ukucnęła przy mnie, przyglądając się moim oczom. - Nie byłabym tego taka pewna, czy akurat twoja śmierć nie okaże się kreatywna. Jak myślisz ? - spytała znów, po czym uśmiechnęła się przebiegle. Po chwili zmieniła wyraz twarzy. Nie wyrażała ona zupełnie nic. - Posłuchaj. Wiem, że coś knujecie i chcecie się stąd jak najszybciej wydostać, ale miejcie na uwadze, że i tak was dorwę, a wtedy już nie będzie tak miło. - mówiła do mnie jak i do Spencer, która do tej pory była nieobecna. - Wypuszczę was stąd, dopóki nie dostanę Caroline, a uwierzcie mi, że nastąpi to już niebawem, ponieważ zorganizowałam bal na który zaprosiłam twoją przyjaciółkę, także wszystko idzie po mojej myśli. - spojrzała na mnie, po czym zaczęła śmiać się donośnie. - Niestety, ale już dziś będziesz musiał pożegnać się ze swoją przyjaciółeczką. Dzisiejsza noc będzie końcem jej pięknej egzystencji. - wyszeptała mi prosto do ucha. Po tych słowach pożałowałem wszystkiego. Spotkania z nią. Przyjaźni. A potem seksu. Tak, niestety pod pływem alkoholu, sam nie wiedziałem co robię i tak wyszło, że znaleźliśmy się w łóżku, ale były to już stare dzieję i niewarte do powrotu.

- Przestań tak mówić. Nie wierzę ci, że będziesz cieszyć się z jej nieszczęścia. Przecież kiedyś się przyjaźniłyście. Byłyście dla siebie jak siostry. Dobrze wiesz, że oddała by za ciebie życie. Twoja zemsta jest w ogóle nie na miejscu, bo dobrze wiesz co twój mąż zrobił Caroline i nie dziw się, że zapłacił za to życiem. Ty o tym wiesz i ja o tym wiem, że mu się to po prostu należało. - wstałem, ponieważ chciałem zobaczyć jak na to zareaguję. Wreszcie zobaczyłem w nich skruchę, jednak nie na długo.
- To ty przestań Stefan. Ufałam jej, kochałam jak siostrę. Potem nasze drogi rozeszły się i chciałam żyć jak normalny człowiek, u boku męża, a ona to wszystko zepsuła. Rozumiem, że ją skrzywdził, ale to nie znaczy że miała mi zadać ból i go zabijać, więc ja chce aby poczuła się tak jak ja wtedy. - była cała w furii, a w oczach zobaczyłem łzy. Jednak była tak nieprzewidywalna, że z głosu przepełnionego złością, zaczęła mówić dość swobodnym. - A co ty na to, abyśmy oby dwoje ją zabili ? Gdyby była twoją przyjaciółką, już dawno by cię stąd wydostała. Może być tak jak za dawnych lat, tylko bez tej blond ladacznicy. Co ty na to ? - spojrzała na mnie, dotykając tym samym mojego policzka.
- Chyba kpisz. Myślisz że mógłbym ci zaufać ? Wcześniej czy później i tak byś mnie zabiła, a to tylko dlatego żeby załagodzić swój ból, który przepełnia cię od środka. To Caroline uratowała mnie przed twoim mężem, a ty tylko stałaś i pozwoliłabyś mi umrzeć. Dobrze znam, Caroline i wiem, że wcześniej czy później mnie uratuję. Nie zdziwię się jeśli to ty dzisiaj zginiesz. - krzyknąłem w jej stronę, spoglądając na nią z nienawiścią. Francessa spojrzała na mnie z rozczarowaniem, po czym podeszła bliżej i wbiła mi kołek w brzuch. Uklęknąłem z przepełniającego mnie bólu. Fran uklękła razem ze mną i zaczęła szeptać mi do ucha.
- Nie byłabym tego taka pewna. Nawet nie wiesz co tracisz, skarbie. - zdanie po zdaniu, wypowiadała coraz to z większą wściekłością. Gdy stanąłem na równe nogi już jej nie było. Zobaczyłem tylko Spencer stojącą nade mną i mówiącą coś. Jednak nie było mi to dane usłyszeć, ponieważ po chwili  ogarnęła mnie ciemność.


*teraźniejszość*
Z rozmyśleń wyrwał mnie czyjś głos.
- I co teraz zrobimy ? - Spencer spojrzała na mnie wzrokiem godnym politowania. Odwróciwszy  się w jej stronę, nawet nie zauważyłem że stoi tuż za mną. Brakowało tylko kilka milimetrów abyśmy się pocałowali, ale w tej chwili nie było mi dane o tym myśleć. Oddaliłem się od niej w bezpiecznej odległości, po czym zacząłem mówić.
- Z tego co mówiła Francessa, organizuję dzisiaj bal, więc gdy na niego pójdzie wtedy uciekniemy. Domyślam się, że będzie to za jakieś 30 min, więc do tego czasu opracujemy plan B. Gdy znajdziemy się już na balu, musimy ostrzec moją przyjaciółkę  i twoja magia również będzie bardzo skuteczna. Oczywiście jeśli mi pomożesz ? - zapytałem, spoglądając co chwila na nią. Zastanowiła się chwilę, tak jakby analizowała każde moje słowo.
- Polubiłam cię, więc chyba nie mam innego wyjścia. - westchnęła, wywracając przy tym oczami. Uśmiechnąłem się do niej, co ona odwzajemniła.

Oczami Caroline
Za 10 minut miał przyjechać po mnie Klaus i zabrać na bal. Wszystko brzmi pięknie, gdyby nie to, że mogę na nim zginąć. Myślałam, że wreszcie zaznam spokoju, ale nie wiedziałam jak bardzo się myliłam. Denerwowałam się jak nigdy dotąd, ale i tak nie dałam tego po sobie poznać. Obiecałam sobie, że pójdę na ten bal z podniesioną głową i pewnością siebie, to za pewne jeszcze bardziej rozwściecze Francessę. Jednak nie boję się o to, ponieważ to ona zawsze przegrywała więc miałam nadzieję, że tym razem też tak będzie. Z resztą mając przy sobie najsilniejszą Pierwotną Hybrydę, mogłam czuć się bezpiecznie i wiedziałam, że nie da mnie skrzywdzić. Więc miałam podwójną przewagę. Wczoraj nocowałam u Klausa. Po prostu w to nie wierzę, dopiero wczoraj się spotkaliśmy a ja już u niego nocuję. Jednak na szczęście, a może i nie, do niczego nie doszło. Hybryda zaniosła mnie do pokoju gościnnego i tam przespałam całą noc. Na drugi dzień, wstałam o świcie, po czym szybko z stamtąd uciekłam, zostawiając samego Pierwotnego. To może nie fair z mojej strony, nie po tym co dla mnie zrobił, ale rozum podpowiedział mi, że tak będzie lepiej. Dzisiaj natomiast będę miała Klausa na całą noc. O czym ja myślę, zbeszcześciłam się w myślach. Skierowałam się w stronę wielkiego lustra, aby ostatni raz sprawdzić jak wyglądam. Uśmiechnęłam się sama do siebie, będąc zadowoloną ze swoich efektów. Chciałam wyglądać jak najlepiej, aby na każdym zrobić dobre wrażenie. Tym razem postanowiłam na nie co mocne i żywsze kolory, dlatego też wybrałam piękną suknię do ziemi w kolorze chabrowym. Zauważyłam ją na samym początku i już wiedziałam, że  musi być moja. Nie myliłam się. Pasowała na mnie wprost idealnie. Od dekoltu do tułowia, miała naszywane srebrne cekiny, co jeszcze bardziej nadawała uroku. Włosy spięłam w luźny kok, 'wypuszczając' nie które kosmyki, aby nadać całej fryzurze swobody. Co do makijażu nie był on za mocny ani za delikatny. Oczy podkreśliłam wydłużającym rzęsy - tuszem, a powieki pomalowałam na jasny róż. Następnie podkreśliłam różem moje policzki i gotowe. Wzięłam moją czarną torebkę, która leżała na łóżku i zeszłam na dół, zakładając po drodze szpilki w tym samym kolorze co torebka. Gdy tylko zdążyłam je założyć, ktoś zapukał do drzwi. Otwierając je, zauważyłam w nich Klausa, który zmierzył mnie wzrokiem, szelmowsko się przy tym uśmiechając. Odwzajemniłam to, coraz szerzej podnosząc kąciki ust.
Był ubrany w smoking, który tylko nadawał mu męskości i zachwytu u płci przeciwnej. Nastała dwu minutowa cisza, która dla mnie trwała wieczność i mogła tyle trwać. Byliśmy wpatrzeni w siebie jak w obrazek, po raz setny wpatrując się w swoje oczy. Nagle zeszłam na ziemię i przypomniałam sobie o koszmarnym dla mnie balu. Klaus od razu zareagował.
- Witaj. - szepnął, po czym uniósł moją rękę do góry i delikatnie ucałował jak na dżentelmena przystało. - Wyglądasz jak zwykle pięknie. Obawiam się, że jeśli będziemy tak stać, w końcu spóźnimy się na wielkie widowisko, a chyba tego nie chcemy przegapić. - spytał, a ja wpatrywałam się w niego, niczym zahipnotyzowana. Następnie weszliśmy do auta, po czym Pierwotny dodał gazu i ruszyliśmy w stronę balu. W drodze na imprezę, zapewniał mnie wiele razy, że nie da mnie skrzywdzić i zrobi wszystko, żeby pozbyć się Francessy. Co jak co, ale jemu w takim sprawach wierzyłam na słowo i cieszyłam się, że jest w stanie tyle dla mnie zrobić. W tym dniu jakoś zapomniałam o tych okropnych rzeczach, które mi zrobił. Tym razem nie słuchałam się rozumu, tylko to co podpowiada mi serce i muszę przyznać, że mi się to podoba.


_______________________________________________________________________
Witam Was ponownie ! :*
A więc przyleciałam do Was z kolejnym rozdziałem, który niestety był pisane na szybko. Przepraszam więc, za wszelakie błędy.
 Co do opowiadania mam znowu do niego mieszane uczucia, no ale cóż..zdaję się na Waszą opinię :) 
Wiem, że tym razem było mało Klaroline, ale uwierzcie mi że chciałam dokończyć wątek Stefana oraz bardziej zapoznać Was z Francessą oraz Spencer :)
A właśnie co myślicie o tych dwóch nowych bohaterkach ? 
Dziękuję Wam aż za 1000 wyświetleń i tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem <3 
Dały mi mega kopa do działania i pisania dalszych rozdziałów :D
Dzięki Wam nie zwątpiłam i wzięłam się w garść :)
Jesteście najlepsi ! 
Obiecuję, że w następnym rozdziale akcja bardziej się rozkręci. Zwłaszcza, że Car spotka się z Francessą, a jak zdążyłyście zauważyć oby dwie mają ostre temperamenty, więc mam zamiar to dobrze wykorzystać :D
Nie chcę trzymać Was długo w niepewności z tym rozdziałem, więc kolejny pojawi się we wtorek :)
Mam nadzieję że wytrzymacie :)
Liczę na Wasze podbudowujące komentarze oraz na uzasadnioną krytykę ^^
3majcie się cieplutko :* 

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 3

Oczami Klausa
Gdy dotarliśmy na miejsce, wziąłem blond wampirzycę na ręce, po czym udałem się z nią do mojej sypialni. Z czego byłem zadowolony, choć i tak wiedziałem, że nawet jeśli Caroline w tej chwili miałaby się dobrze to i tak do niczego by nie doszło. Jednak ja się tak szybo nie poddam i zrobię wszystko, żebyśmy się nie raz tutaj spotkali. Na tę myśl od razu poprawił mi się humor. Położyłem ją i starannie nakryłem kocem. Nie chciałem jej budzić gdy tak słodko spała. Wyglądała tak niewinnie i będąc w takim stanie, nie mówiła na mnie jakim to dupkiem jestem. Dlatego tym bardziej chciałem wykorzystać okazje i nacieszyć się tą blond anielicą. Postanowiłem wplątać rękę w jej złociste włosy i się nią po prostu nacieszyć.
Jednak szybko zszedłem na ziemię i przypomniałem sobie o wilkołaku, który leżał jeszcze w aucie. W wampirzym tempie znalazłem się przy samochodzie i zwinnym ruchem wyjąłem mężczyznę, wlokąc go prosto do mojej piwnicy. Nie bez powodu go tam zaprowadziłem. W piwnicy znajdowały się wszystkie niezbędne rzeczy do torturowania plus dodatkowo moja siła, więc wcześniej czy później i tak wszystko wyśpiewa. Wtedy jeszcze bardziej udowodnię Caroline, że mi na niej zależy. Spojrzałem z pogardą na wilkołaka, który ośmielił się skrzywdzić wampirzycę, która aktualnie znajdowała się na górze. Ten nędzarz nawet nie zdaję sobie sprawy jakie męczarnie go czekają, póki się nie przyzna, gdzie jest Stefan. Z resztą ode mnie nie ma już ucieczki, więc jeśli nawet wszystko by powiedział  to i tak jest już na straconej pozycji. Jednak najwyższą cenę zapłaci za skrzywdzenie Caroline. 

Oczami Caroline
Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Jednak patrząc na staroświecki i jakże elegancki wystrój, bez wahania mogłam stwierdzić, że znajduję się w rezydencji Pierwotnego. No tak, w końcu to on mnie dzisiaj uratował, więc nie ma się co dziwić że przywiózł mnie tutaj. nie wiedział przecież nic o moim tymczasowym miejscu zamieszkania. Na myśl od razu przyszła mi jego krew, która do tej pory rozchodziła się po całym moim ciele. Nie wiedziałam, że picie prosto  z żyły może być takie ekscytujące, oszołamiające i wprawiające w euforie. Nic dziwnego, w końcu była to krew Pierwotnego i nie mogła się ona równać z żadną inną. Z zamyślenia wyrwały mnie mnie czyjeś wrzaski, jednak byłam zbyt daleko, aby określić dokładnie do kogo należą. Moje przypuszczenia o oszałamiającej krwi Klausa, potwierdziły się gdy tylko próbowałam wstać z łóżka, jednak szybko na nie opadłam, dostając przy tym 'przyjemnych' zawrotów głowy. Za drugim razem, wzięłam się w sobie i po woli zaczynałam wstawać. Poskutkowało, ale życiodajny płyn nadal szumiał mi w głowie. Mimo tym dolegliwością czułam się tak...wypoczęcie ?...niesamowicie ?...niczym nowo narodzona ? Sama nie wiedziałam jak określić to co w tej chwili czułam. Wziąwszy się w garść, ruszyłam w stronę dobiegającej na dole awantury. Schodząc ze schodów, nie miałam już żadnych wątpliwości, że jednym z rozmówców był Klaus, którego od razu poznałam po brytyjskim akcencie. Sam jego głos wywoływał u mnie dreszcze. Z zamiarem wejścia do pomieszczenia, nie miałam pojęcia co mnie tam czeka. Jednak wnioskując po krzykach, wiedziałam że miłe to nie będzie. Wtedy coś mi się przypomniało. Mianowicie wilkołak, z którego miałam wydobyć informacje. Wmawiając sobie, że pewnie jest nadal w aucie, tymczasem usłyszałam donośny krzyk. Zaraz, zaraz. Przecież ten sam  głos, pasuję do tego samego wilkołaka z którym walczyłam i miałam torturować. Pewnie Klaus zrobił to za mnie. Co jak co, ale za to byłam mu bardzo wdzięczna, ponieważ ja sama nie czułabym się na siłach, aby wyciągać od niego niezbędne informacje. Nikt nie jest tak dobry w torturowaniu jak Pierwotna Hybryda i może to dziwne, ale w tej kwestii mu ufałam. W wampirzym tempie ruszyłam w stronę pomieszczenia, jednak coś nie dawało mi tam wejść. Bezszelestnie więc stanęłam za drzwiami i z zaciekawieniem przyglądałam się całemu procesowi. Zauważyłam mężczyznę, który był przykuty do grubych łańcuchów. Kropelki potu lały się po całym jego ciele. To pewnie ze strachu, którego dostarczał mu Klaus, co trochę wkładając mu rękę do wnętrzności. Kiedyś za pewne zrobiłoby mi się żal i wybrałabym o wiele mniejsze tortury. Stosując przy tym moje metody słowne, które niestety nie były sprawdzone. Jednak już od dwóch lat wolałam nie marnować czasu na gadanie, tylko na torturowanie, co przychodziło mi z szybszym skutkiem. Nie to, żebym pastwiła się nad ofiarami i potem ich zabijała jak Klaus. Moje myśli skupiły się teraz na tym, czemu właściwie Hybryda się nad nim znęca. Czy dlatego, że zranił mnie czy może, dlatego że obiecał mi, pomóż znaleźć Stefana. Byłoby wspaniale, gdyby zrobił to z oby dwóch powodów. Nagle wilkołak zawył z zadawanego mu bólu. No cóż.. mógł mi się nie narażać, a na pewno w tym samym czasie chodziłby ulicami Nowego Orleanu, jakby nigdy nic. Nagle Pierwotny spojrzał na niego  rozwścieczonym wzrokiem, co nie wróżyło nic dobrego, po czym wykrzyczał mu prosto w twarz.
-  Teraz powiedz mi, na czyje jesteś zlecenie ? I gdzie jest Stefan ? Nawet nie wiesz ile mam pytań do ciebie, na które musisz mi odpowiedzieć, bo jeżeli mi nie odpowiesz  to wyrwę ci wątrobę. - wyraźnie użył nacisk na słowo 'musisz', po czym uśmiechnął się zawiadacko, do tracącego siły mężczyzny.
- Nic ci nie powiem. Wiele o tobie słyszałem i wiem, że nawet jakbym ci wszystko wyśpiewał, to i tak byś mnie zabił. - zadrwił, na co Klaus jeszcze bardziej się wściekł, zaciskając coraz to mocniej pięści.
 - Chyba jednak nie za dobrze mnie znasz, skoro nie wiesz, że jestem bezwzględny i jeśli sytuacja tego wymaga to mogę zrobić wyjątek i cię nie uśmiercać, ale widzę, że sam się o to prosisz, więc..- pewny swoich słów Pierwotny, miał już zabić wilkołaka. Jednak ten zaczął panicznie protestować i obiecał, że powie prawdę, jeśli ten daruję mu życie. Trzeba przyznać, że groźby Klausa podziałały. Chyba ja sama bym lepiej tego nie wymyśliła. Hybryda nie chętnie zgodziła się na jego warunki, po czym kontynuuowała swój monolog.
 - Zacznijmy od samego początku. - jego kąciki ust mimowolnie się podniosły. Mówiąc to zrobił znaczącą pauzę, tak jakby zastanawiał się o co ma dokładnie zapytać. - Pytanie pierwsze. Dlaczego właśnie wybraliście sobie Caroline ? - usiadł, na przeciwko mężczyzny, wyczekując  na odpowiedź. W tym samym czasie zamarłam, chociaż sama byłam ciekawa co odpowie. Jednak jeszcze bardziej ciekawiło mnie, co to obchodzi Klausa. Przecież mógł zapytać o bardziej ważniejsze rzeczy, ale on i tak wolał poruszać tematy o mnie. 
- Z tego co wiem Caroline miała na pieńku, z przywódczynią naszej watahy. Nikt z nas tak do końca nie wie, co się stało, ale mówią, że Caroline zabiła jej męża. Dlatego, Francessa chce się na niej zemścić. Ściga ją, od roku i do tej pory jej nie złapała. Brała coraz to najsilniejszych z naszej watahy, ale Caroline zawsze pozostawała nie zawodna i wygrywała. Czym jeszcze bardziej wściekała Francessę. Klaus po tych słowach, zrobił niedowierzającą minę. Tak jakby, nie wierzył, że to ja wszystko zrobiłam. Jakby ktoś powiedział mi dwa lata temu, że mój charakter zmienił się na bardziej 'ostrzejszy', zapewne bym go wyśmiała. Niestety, ten mężczyzna miał rację. Zabiłam jej męża a to tylko, dlatego, że chciał sobie ze mnie zrobić niewolnice. Klaus przetrawiał każde zdanie wilkołaka i starał się jej zrozumieć. Następnie zaczął nad czymś myśleć i uśmiechnął się lekko, ukazując przy tym dołeczki. 
- Mówisz, że Caroline zabiła jej męża jak i powybijała wasze watahę. - Pierwotny uśmiechnął się szelmowsko. Ciekawe co mu chodziło po tej głowie, pomyślałam. Nie rozumiałam jego huśtawek nastroju. - Widocznie mu się należało. - przyznał. Na co znowu się zdziwiłam. - Przejdźmy, więc do drugiego pytania. - nie mogłam już wytrzymać, tych bezsensownych pytań Pierwotnego, więc sama chciałam znać odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Mężczyzna już nie zdążył się odezwać, ponieważ przerwałam mu z przygotowaną wcześniej śpiewką. 
-  A więc teraz odpowiesz mi. - uśmiechnęłam się sztucznie, po czym przeniosłam wzrok na mężczyznę skutego łańcuchami. - Nie masz się czego bać. - zapewniłam, klękając przy wilkołaku. Udając przy tym jakby nie było tu Klausa. Mężczyzna na przeciwko mnie, przełknął ślinę, po czym czekał na warstwę pytań, które zamierzałam mu zadać. Wiedziałam, że budzę lęk wśród wilkołaków  i nawet mi to odpowiadało. - A więc powiedź mi, proszę gdzie jest Stefan ? Bo jeśli mi nie odpowiesz załatwię cię jak resztę wilczków z twojej rodzinki. - stanęłam nad nim z wyższością i znów się uśmiechnęłam. 
Widziałam jak Klaus mi się przygląda z oszołomieniem jak i przepełnioną radością, popijając przy tym Burbon. Pierwotny odwrócił  się od nas, aby po raz któryś napełnić swoją szklankę złocistą cieczą. Ja też, oddaliłam się od wilkołaka, aby dać mu trochę komfortu. Jednak ten korzystając z okazji, wyjął ze swojej kieszeni kołek z białego dębu i wbił go sobie prosto w serce. To stało się tak nagle, że nawet Pierwotny nie zdążył zareagować. Cholera, że nikt tego nie przewidział. Gdy podbiegłam do wilkołaka, był  cały siny i nie było już słychać bicia jego serca. W wampirzym tempie wyskoczyłam z rezydencji. Nie chciałam, aby Klaus widział jaka jestem bezradna. Gdybym nie przeszkodziła Pierwotnemu, na pewno tam ten wszystko by mu wyśpiewał, a tak to musiałam się wtrancać jak zwykle. Teraz nie dowiem, gdzie jest Stefan. Nawet nie wiadomo czy w ogóle żyję. Na tę myśl, usiadłam na schodach i pozwoliłam opadać moim łzą na policzki.
Nienawidziłam siebie za to. Nagle ktoś usiadł koło mnie i nie trudno było się domyśleć że był to nie kto inny jak Klaus. Chociaż zawiodłam się na nim -  teraz jakby to wszystko odeszło w zapomnienie. Cieszyłam się, że jest przy mnie, ponieważ w takich sytuacjach nigdy nie lubiłam być sama. 
- Caroline, spójrz na mnie. - posłuchałam go i będąc nadal roztrzęsiona, próbowałam się odwrócić. Nasze oczy się spotkały. - Nie płacz, przecież wiesz że to i tak ci w niczym nie pomoże. To nie twoja wina. - zaczął mówić coraz to bardziej przekonywującą. -  Obiecuję ci, że go znajdziemy, a jak wiesz ja zawsze dotrzymuję obietnic. No może prawie zawsze. - uśmiechnął się lekko, po czym założył mój opadający kosmyk włosów za  ucho. Oddałam słaby uśmiech w jego stronę, wiedząc co znaczyły jego słowa ' No może prawie zawsze '. Chodziło zapewne o nasze spotkanie jeszcze w Falls i o obietnicy, którą sobie złożyliśmy, ale teraz tak jakby odeszła w zapomnienie. Nie wiem, dlaczego ale postanowiłam wyrzucić z siebie potok myśli, które nie dawały mi spokoju.
- Nic nie rozumiesz, Klaus. - westchnęłam, nadal łkając. - Odkąd się nie widzieliśmy, wiele się zmieniło. Zadarłam z nie właściwymi osobami i od roku już ponoszę za to konsekwencje, a teraz jeszcze przeze mnie porwali Stefana. Nie wybaczę sobie jeśli jemu się coś stanie. Jest dla mnie jak brat. Gdy on odejdzie, zostanę sama, przepełniona wyrzutami sumienia, smutkiem, żalem. - ostanie zdanie zdążyłam wydukać, w dalszym ciągu będąc wstrząśnięta zaistniałą sytuacją. 
- Caroline...wątpisz w siebie ? - zmrużył oczy i kontynuuował dalej. - Jesteś silna, możesz wszystko. Jeśli pokonałaś watahę, to zresztą pójdzie ci tak samo. Jeśli zależy ci na Stefanie, nie poddawaj się. Na pewno nie w tej chwili, gdy on  żyję. - jeszcze nikt tak bardzo nie postawił mnie do pionu. Łzy jakby same przestały płynąć. To co mówił, nadawało sensu. Nie umknęło też moje uwadze, że słowa wypowiadał z pasją. Tak jakby opisywał jakieś dzieło sztuki, na co zalałam się rumieńcem. 
- Masz rację. - otarłam łzy. - Nie poddam się i zrobię wszystko żeby go odzyskać. Nawet jeśli miałam bym zapłacić za to własnym życiem. - wzięłam głęboki wdech. 
- Nie dam cię skrzywdzić, Caroline. - w tym właśnie momencie nasze oczy się spotkały. Coraz bardziej się w nich zatracałam. Widziałam w nich nie tylko zło, ale też troskę, a nawet przebłyski dobroci. Co było bezcenną chwilą. Właśnie dlatego tak bardzo zagłębiałam się w jego oczach. To jedyne źródło, które zdradzało Klausa przed maską zła. Nagle Pierwotny zepsuł tą piękną chwilę i widać było, że ma mi coś ważnego do powiedzenia.
-  Otóż przeszukałem jego kieszenie i znalazłem telefon. Sprawdzałem wszystkie jego SMS i jeden był zaadresowany do Francessy. Na nasze szczęście treść zawierała, miejsce w którym się obecnie znajduję, więc to już jakiś trop, a po drugie skądś kojarzę to imię. - zamyślił się, po czym spojrzał na mnie.
- Czemu mi wcześniej o ty nie powiedziałeś ?! - wykrzyknęłam, wstając z wrażenia. 
- Ponieważ nie dałaś mi dojść do słowa. - zapewnił. Nagle poczułam, że coś znajduję się pod moją nogą. Była to biała kartka, nie wielkich rozmiarów.Wzięłam papier w rękę, po czym przeczytałam treść.

 Droga Caroline ! 
Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałaś, a jeśli nawet to  chciałam ci o mnie przypomnieć. Jak widzisz to nie koniec, twoich pięknych męczarni. Jeśli chcesz odzyskać swojego przyjaciela,  zjaw się jutro na balu o godzinie 19, który jest osobiście organizowany przeze mnie. Jestem ciekawa co byłoby gdybym przez przypadek wyrwała serce twojemu przyjacielowi ? Jeśli się jutro nie zjawisz, chyba  nie cofnę przed niczym, aby tego dokonać. Teraz wiesz jak to jest gdy, ktoś odbiera ci najważniejszą osobę. Ciesz się że jestem pobłażliwa i twój przyjaciel, czuję się świetnie. Przewiduję, że jutrzejsza noc będzie twoją ostatnią, a moim triumfem. 
Twój największy wróg
Francessa.

Wpatrywałam się w kartkę, czytając kilka razy jej zawartość. Ostatnie zdanie było najgorsze i odbijało się echem w mojej głowie ' Przewiduję, że jutrzejsza noc będzie twoją ostatnią, a moim triumfem. '  Na twarzy miałam wymalowaną złość, wyrzuty sumienia, szok i wiele innych doznać, które z kolejną minutą coraz bardziej narastały. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Przez  ten list, nawet zapomniałam o  obecności Hybrydy. 
- Co się dzieję Caroline ? - szepnął, a ja nie wiadomo kiedy uroniłam łzę.
- Ta suka, nigdy nie da mi spokoju. Zabiję ją  i to  satysfakcją wymalowaną na twarzy. - podałam list Klausowi. Wiedziałam, że i tak jestem bezradna, ponieważ na połowa gości na balu, to właśnie jej rodzina, także nie mam szans. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale musiałam. Podeszłam do Klausa i mocno się do niego przytuliłam. Chciałam, aby ktoś w tej chwili mnie wspierał. Pierwotny odwzajemnił uścisk, tak pewnie jakby ta chwila miałaby się już nigdy nie wydarzyć. Wiedziałam, że w jego ramionach mogę czuć się bezpiecznie. O dziwo, Klaus zaczął głaskać mnie po włosach i mówić, że wszystko będzie dobrze, że nie da mnie skrzywdzić, a następnie zabiję Francessę i będzie kąpał się w morzu jej krwi. Gdy po tych słowach trochę się uspokoiłam, podziękowałam mężczyźnie i zamierzałam już jechać do domu. Tylko jak niby będę kierować auto ? Skoro jestem aż tak bardzo słaba i naciśnięcie pedału, sprawiałoby mi nie lada wyzwanie i trudność.
- Jest już późno. Muszę wracać do domu. - powiedziałam, lekko się przy tym uśmiechając, ponieważ nie chciałam w ogóle stąd jechać. Nie chciałam zostać sama nawet na jedną noc. 

- Jesteś zbyt zmęczona i słaba, aby wracać do domu. - gdy to mówił, już szłam w stronę swojego auta, ignorując go przy tym. Irytowało mnie to, że myślał tak samo jak ja. 
- Poczekaj, Caroline. - rzekł, z charakterystycznym  akcentem, na co się tylko wzdrygnęłam. Owszem, chciałam, aby w jakiś skuteczny sposób mnie zatrzymał. - Przenocuj u mnie. Dobrze wiem, że w takiej chwili nie możesz być sama, a co jeśli ta wilczyca się gdzieś tu na ciebie czai ? Lepiej zachować czujność. Ze mną nic ci nie grozi. Nie musisz się bać o własne życie, gdy będę przy tobie. Zostań proszę. - wypowiadając z osobna zdania, czułam jak coraz bardziej się do mnie przybliża, mimo że byłam do niego odwrócona tyłem. Jego piękne perfumy, mogłabym wyczuć na kilometr. Odwróciłam się do niego w zwolnionym tempie, po czym prawię odskoczyłam. Klaus stał tak blisko mnie, że prawie stykaliśmy się nosami. Jednak jakoś nie specjalnie chciałam psuć tą chwilę. Uśmiechnęłam się niewinnie, a zarazem z wdzięcznością.
 - To chyba nie jest dobry pomysł. - oprzytomniałam, odsuwając się lekko od mężczyzny. - Nie wzięłam ubrań ani innych niezbędnych mi rzeczy.
- To nie żaden problem. - westchnął, podnosząc brwi do góry. - Domyślam się, że będzie potrzebowała też piżamy. - uśmiechnął się do mnie szelmowsko. - Jednak, po co mam ci ją dawać ? Bez niej wyglądałabyś jeszcze lepiej. - wyszeptał mi prosto do ucha, na co ja aż zadrżałam. Spojrzałam mu w oczy i zauważyłam tańczące iskierki. Widocznie miał ze mnie niezły ubaw, ale ja Caroline Forbes nie dam się skompromitować.
- Jesteś za mało przekonywujący, aby od tak dała ci się uwieść, więc albo dasz mi jakąś piżamę albo po prostu stąd odjadę. - spojrzałam na niego z wyższością, czekając na dalszy bieg wydarzeń.
-   Za to ty jesteś bardzo. - powiedział, po czym puścił mi perskie oko. Jak on na mnie działa, pomyślałam, ale szybko odgoniłam od siebie tę myśl. - Dam ci moją koszulkę jako piżamę oraz pokażę pokój, który w sam raz będzie pasował do twoich oczekiwań. - zaśmiałam się perliście, a Klaus odwzajemnił uśmiech.
- Więc chodźmy ? - minęłam go, przerywając piękną chwilę, po czym zaczęłam iść w stronę drzwi. Gdy tak zmierzaliśmy, widziałam jak od mężczyzny biję radość. Chyba nawet sama sama zaczęła mi się udzielać. 
- Poczekaj, kochanie. Musze zakopać tam tego niegodziwca, ale ty się niczym nie przejmuj i czuj jak u siebie w domu. Widzisz to ? - kiwnęłam. Jest to barek, w którym znajdą się wszystkie najlepsze trunki. - wskazał palcem na półkę znajdującą się na końcu salonu. -  Także nie żałuj sobie i śmiało korzystaj, a ja postaram się do ciebie jak najszybciej dołączyć. - gdy tylko się odwróciłam, aby mu podziękować, jego już nie było. Postanowiłam wyjąć Burbon z barku, którego Klaus na pewno posiadał i zapomnieć o smutku oraz zdenerwowaniu, które mi doskwierało. Nawet nie spostrzegłam, kiedy wypiłam już połowę złocistego płynu i oddałam się w obięcia Morfeusza. 

______________________________________________________________________________
Hej ! :)
No i wreszcie  przybyłam do Was z wyczekiwanym rozdziałem :) 
Mam nadzieję że nie jesteście źli o opóźnienie tego rozdziału :D
Wydaję mi się, że wyszedł mi najgorzej ze wszystkich rozdziałów ;/ 
Przepraszam, też że nie ma wątku ze Stefanem, ale jest tak paskudna pogoda i tak paskudnie na mnie działa, że nawet nie wiedziałam jak pociągnąć ten wątek, ale obiecuję że w następnym rozdziale będzie trochę scen jego jak i Spencer *.*
Oczywiście jak zwykle miałam przed oczami sceny Klaroline, dlatego aż tak dużo ich relacji :)
Mam nadzieję że się cieszycie z tego powodu :D 
Chciałam Wam podziękować za miłe komentarze i doradzenie kto ma się pojawić jako ten podrywacz ;)
Jednak wybór padł na Enza i to on już wkrótce zawita do mojego opowiadania ;)
Jeszcze jedno, jeśli chcecie powiadamiać mnie o nowych rozdział bądź reklamować bloga, to zapraszam do zakładki 'Spam'. Jeśli zostawisz ślad po sobie, na pewno wpadnę;D
Liczę na Wasze komentarze <3 
Lovki, kisski, przytulaski <3 

















wtorek, 12 sierpnia 2014

Ogłoszenie I

Hej ! Tym razem nie przyszłam do Was z rozdziałem, tylko z poradą ;) Otóż chodzi o to, że ostatnio wymyśliłam, aby w dalszych rozdziałach, pojawił się ktoś kto będzie podrywał Caroline i możliwe też że coś będzie na rzeczy  :) Nie chodzi mi tu  wcale o Klausa.  Po prostu wiecie pomyślałam sobie, że niby czemu Klaus miałby nie być o nią zazdrosny i jeszcze bardziej się starać o jej względy ?:) Co wy na to ? I niestety będę Wam musiała trochę zaspoilerować i zapytać się kogo byście woleli żeby podrywał Car ? Enzo, który nie spodziewanie przyjedzie do NO ? Stefana, który może się okazać nie tylko przyjacielem ? Czy może wolicie, aby nic się takiego nie pojawiło ? Albo może wolicie żeby był to ktoś inny, jeśli tak to kto ? Mam nadzieję że odpowiecie mi na te wszystkie nurtujące pytania w komentarzu :) Postaram się stworzyć o tym ankietę i wtedy się wszystko okaże :) Jednak jak na razie wolałabym, aby Wasze opinię były kierowane w komentarzach. Liczę na Was ! :D

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 2

Oczami Caroline
Przecisnęłam się przez tłum gapiów i dumnym krokiem ruszyłam w stronę Klausa, na sam szczyt schodów. Był odwrócony tyłem, co jeszcze bardziej wprawiło mnie w triumf. Przystanęłam na chwilę i w milczeniu przyglądałam się całej sprawie. Pierwotny przygwoździł młodą czarownicę do ściany, po czym zaczął ją dusić. Dziewczyna nawet nie mogła się bronić czarami, ponieważ miała zaklebnowane  ręce oraz związane oczy. Nadszedł więc czas, abym interweniowała.
- Proszę, proszę. Stary, zły Klaus. Nic się nie zmieniłeś. -  powiedziałam z nutką sarkazmu i chcąc czy nie chcąc, uśmiechnęłam się subtelnie na jego widok. Gdy się odwrócił, nic się dla mnie już nie liczyło. Nawet podwładni, którzy pewnie patrzyli na nas z zaciekawieniem. Teraz byłam tylko ja i on. Wyglądaliśmy niczym piękna i bestia. Tak różne przeciwieństwa, a przyciągane do siebie jak magnez. Na początku zauważyłam u niego zaskoczenie, popędzane zmieszaniem, ale gdy już w pełni mi się przyjrzał, jego kąciki ust  podniosły się, ukazując przy tym urocze dołeczki. Zapewne nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Przerywając krępującą ciszę postanowił się odezwać.
 - Caroline. Ty też się nic nie zmieniłaś. Zawsze lubisz mieć ostre wejścia. - zmierzył mnie wzrokiem, po czym kontynuował swój dialog. -  Nawet nie wierz jak miło cię tu widzieć, kochana. Jednak, musisz mi wybaczyć, ponieważ jestem teraz bardzo zajęty, ale  będę zaszczycony jeśli tutaj na mnie poczekasz. - powiedział z nadzieją w głosie. Postanowiłam spiorunować go wzrokiem. Jednak przypomniało mi się że to przecież  ja miałam tu odstawić szopkę, a w tej chwili tylko flirtuję z Pierwotnym. Muszę zejść na ziemię !
 - Nie przyjechałam tu dla ciebie, bo nie wiem czy pamiętasz ale obowiązuje nas obietnica..- westchnęłam. Po prostu jechałam przejazdem i postanowiłam nie dopuścić do tego, abyś zabił tą czarownicę. Serio chcesz mieć na sumieniu dziecko ? - podeszłam bliżej, tak że dzieliło już nas tylko, kilka niesfornych milimetrów. Z każdym  wypowiedzianym słowem krzyczałam na niego coraz bardziej, aby w końcu zrozumiał jaki błąd popełnia. Ku mojemu zdziwieniu, Klaus ani trochę nie był zdenerwowany. Nasze oczy się spotkały i w tej samej chwili, Hybryda patrzała na mnie z zaciekawieniem. Tak jakby chłonął wszystkie moje słowa i analizował każde po kolei. Chciałam przerwać tą krępującą ciszę i zaczęłam mówić trochę spokojniejszym tonem. Postanowiłam zaryzykować i użyć jak najskuteczniejszych argumentów. - Klaus, ty również masz dziecko. Co byś zrobił, gdyby na jej miejscu była twoja córka ? Klaus, to dopiero dziecko. Co z tego, że jest najpotężniejszą czarownicą ? To jest najmniej ważne. Ważne jest to, że jest młoda i na pewno nie chciałaby umierać. Ona ma całe życie przed sobą. Chcesz zmarnować jej żywot, tak jak twój tata zmarnował twoje ? Nie chcesz być taki jak Mikael, więc nie rób tego. - spojrzał na dziewczynę, po czym całą swoją uwagę skierował na mnie. W jego oczach widziałam ból przepełniony żalem do samego siebie. Następnie odwrócił się do swoich podwładnych z nietęgą miną.
- Na dziś, koniec przedstawienia. Jak widzicie mam gościa. - wskazał ręką na mnie. - Lepiej zbierzcie siły na jutro, ponieważ czeka nas ważny dzień. - po tych słowach, każdy z wampirów poszedł w swoją stronę. Zostałam jeszcze ja, Klaus, młoda czarownica oraz czarnoskóry mężczyzna. - Marcel. - Hybryda, odwróciła się w stronę czarnoskórego. - Zabierz dziewczynę i niech nigdy nie pokazuję mi się na oczy, bo jeśli przypadkowo na nią natrafię, nie zawaham się jej zabić. - Mężczyzna tylko spojrzał na Klausa z obrzydzeniem, po czym zaczął odklebnowywać dziewczynę, która nadal była w szoku. Pierwotny spojrzał na mnie i nad czymś głęboko się zastanawiał. - Zrobimy tak, ja nie zabiję tej wiedźmy w zamian za to, że ty zostaniesz na kilka dni ze mną i pozwolisz, abym pokazał ci co świat ma do zaoferowania. - chwycił mnie za ręce, po czym delikatnie ucałował jedną po drugiej. - Zaryzykuj Caroline. - powiedział swoim pięknym akcentem, na co ja zadrżałam. Przypomniało mi się nasze spotkanie w barze gdzie byłam tylko rozpraszaczem Klausa, aby bracia Salvatore mogli go albo zabić albo uwolnić Elenę. Gdy wymawiał wcześniej te słowa, jakoś nie wzięłam sobie tego na poważnie, ale może to tylko dlatego że jeszcze wtedy byliśmy wrogami. Jednak to już przeszłość. Mówiąc te słowa teraz wszystko przybrało nie oczekiwany zwrot i  nie były już dla mnie ani trochę obojętne, ponieważ teraz traktowałam go jak przyjaciela, ale i tak nie zapomniałam o tym jak wcześniej mnie zranił. Nie chciałam więc dawać mu satysfakcji.
 - Czy ty siebie słyszysz ? - fuknęłam. - Przecież obiecałeś, że jeśli powiem ci co do ciebie czuję, odejdziesz i nigdy nie wrócisz. Powiedziałam ci szczerze o swoich uczuciach w dodatku przespałam się z tobą, pomimo że skrzywdziłeś moich przyjaciół, a nie których nawet zabiłeś. Jeszcze mówisz mi, że chcesz pokazać mi świat ? Piękne masz marzenia Klaus, ale dobrze wiesz że ja i ty to dwie inne bajki. - zaczęłam na niego wrzeszczeć, następnie zaczęłam kierować się w stronę mojego auta. Chociaż nie chciałam, musiałam spojrzeć na Hybrydę. Był taki smutny i widać było, że jego oczy wyrażają tylko ból. Zamknął powieki, aby uciszyć swój mętlik w głowie, który mu towarzyszył.
-  Caroline..Naprawdę wierzyłaś, że już nigdy się nie spotkamy ? Owszem obiecałem ci, ale my - wampiry, będziemy żyć całą wieczność, więc to jest oczywiste, że wcześniej czy później i tak byśmy się spotkali. Kiedy zaczniesz myśleć o sobie i  swoich uczuciach, a nie tylko o swoich przyjaciołach ? Założę się, że oni się o ciebie aż tak bardzo nie martwią inaczej już by tu przy tobie byli. Wiem też, że w głębi swojej mrocznej duszy aż krzyczysz w środku, abym ci to wszystko pokazał. - spojrzał na mnie, po czym szelmowsko się uśmiechnął, ukazując przy tym dołeczki i śnieżnobiałe zęby. - Powiadasz, że jesteśmy jak dwie inne bajki ? To świetnie, przeciwieństwa się przyciągają. Inaczej byś tutaj nie przyjechała ? - powiedział, głosem pełnym satysfakcji.
-  Przestań. - prychnęłam. - Nie przyjechałam tutaj dla ciebie, tylko dla Stefana, którego porwali wilkołaki. Także jak widzisz mam pełne ręce roboty. Zapomnij o mnie, raz na zawsze.- szepnęłam i gdy chciałam już odchodzić, chwycił mnie za rękę.
- Nigdy o tobie nie zapomnę. Pamiętasz, gdy miałem wyjeżdżać do Nowego Orleanu i na pożegnanie, powiedziałem ci, że zamierzam być twoją ostatnią miłością ? - kiwnęłam głową będąc zażenowana całą sytuacją. - A jak wiesz to zawsze pierwsze zdanie się liczy, a o ile dobrze pamiętam nasza obietnica była druga. - znów uśmiechnął się w ten denerwujący dla mnie sposób. - A przechodząc do Stefana, pomogę ci z nim. Pod warunkiem, że u mnie zostaniesz. Od razu mówię, że między nami do niczego nie dojdzie. Chcę po prostu mieć cię przy sobie, chce być twoim przyjacielem.- podszedł do mnie i tym razem, założył za ucho mój opadający na czoło  kosmyk włosów, nie spuszczając przy tym ze mnie wzroku.
- Dla Stefana zrobię wszystko i nawet zgodzę się na to, aby zostać u ciebie na kilka dni, a no to że będziemy przyjaciółmi nie licz. - krzyknęłam ile tylko miałam siły w płucach. - Skrzywdziłeś mnie i to bardzo. - Klaus zrobił pytającą minę. Jednak nie zdążyłam mu odpowiedzieć, ponieważ poczułam ostry ból w brzuchu. No tak, ależ ja byłam głupia. Przez tą całą pogmatwaną sytuację z Klausem, kompletnie zapomniałam o walce z jednym z wilkołaków, który wbił mi swoje pazury w brzuch. Po takim czasie na pewno wdało się zakażenie. Co będzie jeśli rany będą głębokie i umrę ? Z mętliku myśli, wyrwał mnie Pierwotny, który był tak samo zdziwiony jak ja. Przestraszyłam się nie na żarty i ostatkiem sił powiedziałam. - Klaus, ja...nie chcę umierać. - wyszeptałam, ledwo powstrzymując łzy. Oniemiałam, gdy zobaczyłam w oczach Hybrydy troskę.
- Nie dam ci umrzeć. Nie teraz, gdy wreszcie się spotkaliśmy. - powiedział, będąc złym na siebie. Czułam, że wali mi się grunt pod nogami. Wszystko wokół zaczęło się rozmazywać aż w końcu zobaczyłam ciemność.

Oczami Klausa
Gdy upadała myślałem, że właśnie w tej chwili umiera, na szczęście jej tętno było wyczuwalne. Gdybym ją stracił, zapewne zrobiłbym sobie krwiążerczą jadkę i pozabijał wszystkich w Nowym Orleanie. Sam nie mogłem uwierzyć w to, że po tylu wiekach, znajdzie się osoba, którą pokocham i pokażę przy niej swoje człowieczeństwo. Nie wiele myśląc nadgryzłem swój nadgarstek i podstawiłem przy jej twarzy. Miałem nadzieję, że jej zmysły w porę na to zareagują. Przytuliłem ją do siebie, tak aby było jej wygodnie i nakazałem, aby piła. Na te słowa, poczułem jak lekko drgnęła, po czym wbiła kły w mój nadgarstek. Wtem poczułem wypełniającą mnie euforię. To było coś niesamowitego. Wiedziałem, że nie tylko ja czerpię z tego przyjemność, ale też ta blond anielica, która rozkoszowała się moją krwią. Z kimkolwiek nie dzieliłbym się krwią, to przenigdy, w całej mojej egzystencji, nie poczułem takiego błogiego stanu. To jest już kolejny fakt, dla którego pasujemy do siebie idealnie. Jesteśmy przyciągani do siebie jak magnez. Pijąc łapczywie, pogłaskałem ją po włosach, aby dodać jej otuchy. Gdy już skończyła, na co zrobiłem się smutny, podziękowała mi i zasnęła w moich ramionach. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie, ale miałem lepszy pomysł. Wziąłem ją na ręce, po czym ruszyłem w stronę jej samochodu, który znajdował się w pobliżu. Kładąc ją delikatnie na miejscu pasażera, zauważyłem, że z tyłu ktoś siedzi. Od razu wyczułem, że to wilkołak. Następnie wszystko, zaczęło mi się układać w logiczną całość. Pewnie przed spotkaniem ze mną, Caroline walczyła z wilkołakiem, który wbił jej pazury w brzuch, dlatego postanowiła go oszczędzić i wziąść go sobie za zakładnika, aby dowiedzieć się jak najwięcej informacji o Stefanie. Caroline była bystrzejsza niż mi się zdawało, ale dla przyjaciół była w stanie zrobić wszystko ; nawet oddać życie. Zwłaszcza dla Stefana, który ją wspierał. Nie powiem, że mu nie zazdroszczę. Wracając do wilkołaka, to jeśli on skrzywdził moją anielicę, to będę się nad nim tak pastwił, aż w końcu powie gdzie jest Stefan, a potem  zginie śmiercią marną. Moje myśli od razu powędrowały do Caroline. Często o niej myślałem, ale gdy dziś ją ujrzałem, mój mętlik w głowie nasilił się. Teraz, gdy jest w moim mieście, już nic mi nie stanie na drodze, aby ją zdobyć. Na tę myśl uśmiechnąłem się i nacisnąłem pedał gazu, kierując się prosto do mojej rezydencji.

Oczami Stefana
Minęła już doba odkąd zostałem porwany. Wierzyłem, że wcześniej czy później Caroline mnie uratuje. Czułem się tutaj jak w więzieniu, jednak i tak nie mogłem narzekać, ponieważ oprócz tego, że  jestem tu uwięziony, to nikt jak na razie nie zamierzał mnie zabić i chyba się na to nie zanosi. Gdy tak siedziałem rozmyślając o planie ucieczki, nagle drzwi się uchyliły. Byłem przygotowany na najgorsze. Jednak do pomieszczenia weszła kobieta, na pierwszy rzut oka nie wyglądająca wcale na kogoś złego. Za nią stał ten sam wilkołak, który mnie tu zamknął. Wtedy pojąłem, że nie jestem jedyną osobą, którą tu więziom. Brązowłosa była cała roztrzęsiona i ledwo co powstrzymywała łzy. Zrobiło mi się jej naprawdę żal, więc postanowiłem podtrzymać ją na duchu.  Nie wiem skąd, ale byłem pewny, że mogę jej zaufać.
- Wszystko będzie w porządku, ja siedzę tu dobę i jak na razie nic mi nie zrobili. Znając moją przyjaciółkę to jutro już powinna mnie znaleźć, dlatego już nie długo się stąd uwolnimy, zaufaj mi. Uklęknąłem obok niej i przypatrywałem się jej za zaciekawieniem. Jej wzrok wreszcie spotkał się z moim i byłem pewny, że wzięła moje słowa do siebie.
- Znajdzie nas, ale chyba martwych. - prychnęła. - Nawet nie wiesz do czego jest zdolna ta suka, która nas tutaj wsadziła. - spojrzała na mnie, a jej oczy zaszkliły się łzami.
- Obiecuję ci, że nic nam nie zrobi. Tak właściwie czemu tu trafiłaś ? - spotkałem tą kobietę raptem 10 minut temu i już byłem nią bardzo zainteresowany.
 - Jestem czarownicą, a nie wiem czy wiesz, ale Francessa chcę rządzić tym miastem, dlatego też chcę wypędzić stąd wampiry, a czarownice zabić, ponieważ nas nie toleruję i nie chcę abyśmy jej przeszkodziły w zdobyciu miasta. Wczoraj zabili moją ciotkę, a dziś przyszła kolej na mnie. Siebie możesz  uratować, jednak mnie już nie. - uśmiechnęła się słabo w moim kierunku.
- Więc my jej na to nie pozwolimy. Tak w ogóle jestem, Stefan i jestem wampirem.
 - Spencer. - kobieta po raz pierwszy uśmiechnęła się, na co mi zrobiło się miło. Ja również odwzajemniłem uśmiech, po czym szepnąłem.
-  Wiesz...mam już pewien plan jak możemy się stąd wydostać. Wchodzisz w to ? - skierowałem rękę w jej stronę.
- Oczywiście. Zrobię wszystko, żeby wyjść z tego piekła. - rzekła pewnie, po czym podała mi dłoń. Nasze ręce uściśliły się w żelaznym uścisku.

_______________________________________________________________
A więc rozdział dodałam dzisiaj, a to tylko dlatego że jutro nie miałabym czasu.
Od razu mówię że rozdział był pisany na szybko więc z góry przepraszam za różnego typu błędy.
Nawet sobie nie wyobrażacie jak Wasze wcześniejsze komentarze dały mi kopa do działania aż zastanawiam się czy już w następnym tygodniu nie dodać następnego rozdziału :D
Jak obiecałam jest dużo Klaroline, z czego mam nadzieję się cieszycie :D
Proszę o szczere komentarze ! :) 
A i przy następnym rozdziale mam zamiar dodawać gify i muzykę, także mam nadzieję że spodoba Wam się ten pomysł.
A co do mojego nowego wyglądu bloga ? To jak Wam się podoba ? :) Mi osobiście bardzo przypadł do gustu, taki mroczny ^^
Chciałam podziękować za wykonanie bloga Kindze i zapraszam Was gorąco na jej bloga ----> http://4ever-souril.blogspot.com/#_=_ 
Trzymajcie się ! <3 






wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 1

Oczami Caroline :
Za 20 minut byłam umówiona z wilkołakami, którzy porwali mojego przyjaciela.Było oczywiste, że po dobroci się z nim nie dogadam, więc musiałam odpowiednio przygotować się do tej rozmowy. Miałam już pewien plan, którego kiedyś nauczyłam się od Stefana. Zadzierając ze mną, nawet nie zdają sobie sprawy jaki błąd popełnili. Znałam ich bardzo dobrze, ponieważ już wcześniej miałam z nimi do czynienia, dlatego tym bardziej wiedziałam jak ich pokonać. Byłam z nimi umówiona się ze mną na balu. Czyżby aż tak się bali,że chcą się spotkać w miejscu publicznym ? A propos balów, to odkąd  byłam małą dziewczynką uwielbiałam je, dlatego w tym dniu musiałam wyglądać perfekcyjnie.Miałam na sobie czarną suknie do ziemi, która była prosta, a zarazem miała w sobie coś takiego, że przyciągała do siebie niczym magnez. Tak samo było gdy ją kupowałam. Po za tym doskonale opisywała moje samopoczucie. Oczywiście mój makijaż i włosy, również musiały się prezentować nienagannie.Co do włosów postawiłam na komfort, pozwalając opadać moim błąd lokom na ramiona. Makijaż miałam dość subtelny niż zazwyczaj, no może prócz ust, które pomalowałam na krwisto czerwono.Założyłam czarne szpilki, po czym pewnym krokiem ruszyłam na wskazane mi miejsce. Po 10 minutach byłam na miejscu .Gdy weszłam oniemiałam z zachwytu. To przyjęcie znacznie różniło się  od balów w Mystic Falls. Tu wszystko wyglądało jak w bajcę. Wszystko było takie.. idealne. Owszem było tu trochę średniowiecznie, ale to całe pomieszczanie było tak lśniące, że staroświecki wystrój nadawał mu tylko uroku. Rozejrzałam się po sali, w poszukiwaniu wrogów. Nie trudno było ich znaleźć, ponieważ poczułam ich wzrok na sobie. Stali prawie na przeciwko mnie. Mojej uwadze nie umknął też fakt, że spora ilość osób mi się przygląda z nie odgadniętym dla mnie wyrazem twarzy.Nie wiem czy to z powodu, że jestem tu nowa czy po prostu dlatego, że pięknie wyglądam. Jednak jeden z moich wrogów podchodząc do mnie odpowiedział mi na nurtujące pytanie.- Caroline Forbes jak się domyślam ? Wygląda pani zjawiskowo i gdyby nie to, że jesteśmy wrogami, to nasza znajomość całkiem inaczej by się potoczyła.-uśmiechnął się z satysfakcją, po czym zmierzył mnie wzrokiem. Następnie, uniósł moją rękę składając na niej delikatny pocałunek,a ja nawet mu się nie opierałam. Nie to, żeby mi się podobał, po prostu robiłam dobrą minę do złej gry.-Gdybyśmy się poznali w innych okolicznościach, zapewne jeszcze szybciej bym cię zabiła.- spojrzałam na niego z szyderczym uśmiechem, na co mężczyzna mocno się zdziwił.-Jednak jak na razie muszę się z tym wstrzymać, a teraz przejdźmy do rzeczy.Czego ode mnie chcecie ?- wzięłam szklankę alkoholu, wypijając całą jego zawartość. Nie spuszczałam wzroku z trzech mężczyzn,którzy patrzyli na mnie z zaskoczeniem i zdumieniem w oczach.Taki obrót sprawy bardzo mi się podobał.Lubiłam gdy ktoś nie wiedział co tak naprawdę planuję i patrzał na mnie z zaskoczeniem i ze zdenerwowaniem.Punkt dla mnie, pomyślałam. W końcu jeden z nich przemówił.-No proszę, nie dość że piękna, to w dodatku  bystra i mądra. Jeśli chodzi o twojego przyjaciela to wszystko z nim w porządku. Jednak dla sprostowania, to nie chcemy jego tylko ciebie. Francessa przywódczyni naszej watahy nie może opuszczać Nowego Orleanu, dlatego też musieliśmy wymyślić dobry pretekst aby cię tu sprowadzić.- mówili tak jakby to ich nic nie obchodziło.-A jednak to sprawka Francessy. Wiedziałam, że ma na moim punkcie obsesję, ale żeby aż taką? Zaczynam się martwić o jej orientację. W takim razie możecie ją pozdrowić, bo ja się nigdzie nie wybieram. Co do mojego przyjaciela to i tak go odzyskam czy wam się to podoba czy nie.- rzekłam, czekając na reakcje nieprzyjaciół.- W takim razie będziesz musiała zginąć.Na te słowa, wyskoczyłam jak oparzona z pomieszczenia. Nie dlatego że stchórzyłam, po prostu nie zamierzałam psuć balu innym, dlatego postanowiłam załatwić ich w miej tłocznym miejscu. Po chwili ujrzałam tych samych trzech mężczyzn, tylko że pod postacią wilkołaków. Chyba nie wiedzieli do czego jestem zdolna,nawet jeśli byłam sama i mogłoby się wydawać, że bezbronna. Gdy jeden z nich nie skończył jeszcze dobrze  przemieniany, wykorzystałam ten fakt i z satysfakcją wbiłam mu kołek z dębu prosto w serce. Wilk zawył, po czym upadł na ziemię martwy. Łatwo poszło,pomyślałam jednocześnie rzucając się na pozostałe wilki. Były tak rozwścieczone, nadchodzącą klęską, że postanowiły wziąźć się w garść i pokazać kto tu rządzi. Jeden z nich więc, rzucił się na mnie, chcąc rozszarpać mi gardło. Jednak w porę odsunęłam się, ale i tak drugi z nich zdążył drasnąć mnie w brzuch i rzucić w bardzo dużej odległości, tak że  trafiłam głową w ścianę. Wilkołaki pewni swego zwycięstwa, szli w moją stronę,aby uśmiercić mnie na dobre. Nie wiedzieli jednak, że tylko udaję nie przytomną. Tymczasem mając już w głowię plan B. Gdy już jeden z nich próbował rozszarpać mi gardło, natychmiast wstałam, mówiąc'Niespodzianka', czym zaskoczyłam mieszańca, tym samym skręcając mu kark. Ostatniemu wbiłam  kołek w serce  nasączony werbeną. Wzięłam ciało mieszańca, który miał skręcony kark i wlokłam go do auta.Musiałam przecież mieć jakieś źródło informacji i mam nadzieję, że moje  tortury  na coś się zdadzą. Jadąc już do domu, zauważyłam nie daleko znaną sylwetkę, której każdy mógłby pozazdrościć. Byłam tak zaskoczona, że na początku myślałam, że to  halucynację, po tym jak jeden z watahy wbił mi swoje pazury w brzuch. Jednak nie myliłam się. Był to Pierwotny, który rok temu zawrócił mi w głowie. Moje myśli od razu skierowały się do charakteru tej postaci. Na początku zły i okrutny, nie liczący się z niczyim zdaniem. Jednak dla mnie i tylko dla mnie był inny. Tylko mi było dane zobaczyć jego człowieczeństwo.Gdy je ukazywał zawsze był dla mnie miły, troskliwy i wiedziałam, że przy nim mogłam się czuć bezpiecznie. Pewnego razu bardzo mnie zranił i to przez niego między innymi chciałam wyłączyć człowieczeństwo. Teraz go nienawidziłam i jeszcze ta cholerna obietnica za którą gorzko pożałowałam. Chociaż z drugiej strony powiedziałam otwarcie co do niego czuję i chyba nadal czułam.Z myśli wytrąciła mnie grupka osób, którzy zapewne byli podwładnymi Klausa. Chciałam wiedzieć czemu jest tam takie wielkie zamieszanie. Podeszłam więc bliżej ciągle mając na oku tego nędznego wilkołaka, który leżał oparty o szybę mojego auta. Stojąc przy tłumie od razu zobaczyłam Klausa. Mówił coś o zabiciu najpotężniejszej czarownicy, która przy nim stała dla zasady. Co takiego ? Klaus chyba naprawdę stracił resztki godności. Co z tego że była najpotężniejsza, ale na moje oko to nie miała więcej niż 16 lat , a ten palant chciał ją zabić tylko dla zasady ? Przecież ona może mieć całe życie przed sobą. Była tylko jedna osoba, z pośród dziesięciorga, która sprzeciwiała się Pierwotnemu. Widocznie ten czarnoskóry mężczyzny  musiał być kimś  ważnym skoro Klaus jeszcze nie wyrwał mu serca. Nie mogłam znieść szlochania tej biednej czarownicy, dlatego też postanowiłam interweniować i powiedzieć co myślę o tym dupku, który zabija niewinnych ludzi. Jednak nie chciałam się z nim od razu kłócić. Po tym wyczerpującym dniu chciałam się trochę zabawić, zwłaszcza będąc już  pod wpływem alkoholu. Pragnęłam tu odstawić małe przedstawienie i widzieć minę Pierwotnego gdy mnie zobaczy.
Ciąg dalszy nastąpi...
__________________________________________
Tak, wiem rozdział miał pojawić się już 3 dni temu,ale jakoś znów nie miałam odwagi,aby go tu wstawić.
Chciałam również podziękować za miłe komentarze jak i za powiedzenie mi gdzie konkretnie popełniam błędy, bo to też dużo daje i cieszę się że jesteście ze mną szczerzy :*Mam nadzieję że się spodoba :) 
  Wiem, że w tym rozdziale nie ma Klaroline,ale chciałam trochę rozwinąć wątek po co ona tam jest itp., ale obiecuję że już w drugim rozdziale, skupię się tylko na Klaroline <3 I żeby długo nie trzymać Was w nie pewności rozdział powinien pojawić się jeszcze w tym tygodniu :) Proszę komentować ! :)
Do następnego !