Oczami Klausa
Gdy dotarliśmy na miejsce, wziąłem blond wampirzycę na ręce, po czym udałem się z nią do mojej sypialni. Z czego byłem zadowolony, choć i tak wiedziałem, że nawet jeśli Caroline w tej chwili miałaby się dobrze to i tak do niczego by nie doszło. Jednak ja się tak szybo nie poddam i zrobię wszystko, żebyśmy się nie raz tutaj spotkali. Na tę myśl od razu poprawił mi się humor. Położyłem ją i starannie nakryłem kocem. Nie chciałem jej budzić gdy tak słodko spała. Wyglądała tak niewinnie i będąc w takim stanie, nie mówiła na mnie jakim to dupkiem jestem. Dlatego tym bardziej chciałem wykorzystać okazje i nacieszyć się tą blond anielicą. Postanowiłem wplątać rękę w jej złociste włosy i się nią po prostu nacieszyć.
Jednak szybko zszedłem na ziemię i przypomniałem sobie o wilkołaku, który leżał jeszcze w aucie. W wampirzym tempie znalazłem się przy samochodzie i zwinnym ruchem wyjąłem mężczyznę, wlokąc go prosto do mojej piwnicy. Nie bez powodu go tam zaprowadziłem. W piwnicy znajdowały się wszystkie niezbędne rzeczy do torturowania plus dodatkowo moja siła, więc wcześniej czy później i tak wszystko wyśpiewa. Wtedy jeszcze bardziej udowodnię Caroline, że mi na niej zależy. Spojrzałem z pogardą na wilkołaka, który ośmielił się skrzywdzić wampirzycę, która aktualnie znajdowała się na górze. Ten nędzarz nawet nie zdaję sobie sprawy jakie męczarnie go czekają, póki się nie przyzna, gdzie jest Stefan. Z resztą ode mnie nie ma już ucieczki, więc jeśli nawet wszystko by powiedział to i tak jest już na straconej pozycji. Jednak najwyższą cenę zapłaci za skrzywdzenie Caroline.
Oczami Caroline
Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Jednak patrząc na staroświecki i jakże elegancki wystrój, bez wahania mogłam stwierdzić, że znajduję się w rezydencji Pierwotnego. No tak, w końcu to on mnie dzisiaj uratował, więc nie ma się co dziwić że przywiózł mnie tutaj. nie wiedział przecież nic o moim tymczasowym miejscu zamieszkania. Na myśl od razu przyszła mi jego krew, która do tej pory rozchodziła się po całym moim ciele. Nie wiedziałam, że picie prosto z żyły może być takie ekscytujące, oszołamiające i wprawiające w euforie. Nic dziwnego, w końcu była to krew Pierwotnego i nie mogła się ona równać z żadną inną. Z zamyślenia wyrwały mnie mnie czyjeś wrzaski, jednak byłam zbyt daleko, aby określić dokładnie do kogo należą. Moje przypuszczenia o oszałamiającej krwi Klausa, potwierdziły się gdy tylko próbowałam wstać z łóżka, jednak szybko na nie opadłam, dostając przy tym 'przyjemnych' zawrotów głowy. Za drugim razem, wzięłam się w sobie i po woli zaczynałam wstawać. Poskutkowało, ale życiodajny płyn nadal szumiał mi w głowie. Mimo tym dolegliwością czułam się tak...wypoczęcie ?...niesamowicie ?...niczym nowo narodzona ? Sama nie wiedziałam jak określić to co w tej chwili czułam. Wziąwszy się w garść, ruszyłam w stronę dobiegającej na dole awantury. Schodząc ze schodów, nie miałam już żadnych wątpliwości, że jednym z rozmówców był Klaus, którego od razu poznałam po brytyjskim akcencie. Sam jego głos wywoływał u mnie dreszcze. Z zamiarem wejścia do pomieszczenia, nie miałam pojęcia co mnie tam czeka. Jednak wnioskując po krzykach, wiedziałam że miłe to nie będzie. Wtedy coś mi się przypomniało. Mianowicie wilkołak, z którego miałam wydobyć informacje. Wmawiając sobie, że pewnie jest nadal w aucie, tymczasem usłyszałam donośny krzyk. Zaraz, zaraz. Przecież ten sam głos, pasuję do tego samego wilkołaka z którym walczyłam i miałam torturować. Pewnie Klaus zrobił to za mnie. Co jak co, ale za to byłam mu bardzo wdzięczna, ponieważ ja sama nie czułabym się na siłach, aby wyciągać od niego niezbędne informacje. Nikt nie jest tak dobry w torturowaniu jak Pierwotna Hybryda i może to dziwne, ale w tej kwestii mu ufałam. W wampirzym tempie ruszyłam w stronę pomieszczenia, jednak coś nie dawało mi tam wejść. Bezszelestnie więc stanęłam za drzwiami i z zaciekawieniem przyglądałam się całemu procesowi. Zauważyłam mężczyznę, który był przykuty do grubych łańcuchów. Kropelki potu lały się po całym jego ciele. To pewnie ze strachu, którego dostarczał mu Klaus, co trochę wkładając mu rękę do wnętrzności. Kiedyś za pewne zrobiłoby mi się żal i wybrałabym o wiele mniejsze tortury. Stosując przy tym moje metody słowne, które niestety nie były sprawdzone. Jednak już od dwóch lat wolałam nie marnować czasu na gadanie, tylko na torturowanie, co przychodziło mi z szybszym skutkiem. Nie to, żebym pastwiła się nad ofiarami i potem ich zabijała jak Klaus. Moje myśli skupiły się teraz na tym, czemu właściwie Hybryda się nad nim znęca. Czy dlatego, że zranił mnie czy może, dlatego że obiecał mi, pomóż znaleźć Stefana. Byłoby wspaniale, gdyby zrobił to z oby dwóch powodów. Nagle wilkołak zawył z zadawanego mu bólu. No cóż.. mógł mi się nie narażać, a na pewno w tym samym czasie chodziłby ulicami Nowego Orleanu, jakby nigdy nic. Nagle Pierwotny spojrzał na niego rozwścieczonym wzrokiem, co nie wróżyło nic dobrego, po czym wykrzyczał mu prosto w twarz.
- Teraz powiedz mi, na czyje jesteś zlecenie ? I gdzie jest Stefan ? Nawet nie wiesz ile mam pytań do ciebie, na które musisz mi odpowiedzieć, bo jeżeli mi nie odpowiesz to wyrwę ci wątrobę. - wyraźnie użył nacisk na słowo 'musisz', po czym uśmiechnął się zawiadacko, do tracącego siły mężczyzny.
- Nic ci nie powiem. Wiele o tobie słyszałem i wiem, że nawet jakbym ci wszystko wyśpiewał, to i tak byś mnie zabił. - zadrwił, na co Klaus jeszcze bardziej się wściekł, zaciskając coraz to mocniej pięści.
- Chyba jednak nie za dobrze mnie znasz, skoro nie wiesz, że jestem bezwzględny i jeśli sytuacja tego wymaga to mogę zrobić wyjątek i cię nie uśmiercać, ale widzę, że sam się o to prosisz, więc..- pewny swoich słów Pierwotny, miał już zabić wilkołaka. Jednak ten zaczął panicznie protestować i obiecał, że powie prawdę, jeśli ten daruję mu życie. Trzeba przyznać, że groźby Klausa podziałały. Chyba ja sama bym lepiej tego nie wymyśliła. Hybryda nie chętnie zgodziła się na jego warunki, po czym kontynuuowała swój monolog.
- Zacznijmy od samego początku. - jego kąciki ust mimowolnie się podniosły. Mówiąc to zrobił znaczącą pauzę, tak jakby zastanawiał się o co ma dokładnie zapytać. - Pytanie pierwsze. Dlaczego właśnie wybraliście sobie Caroline ? - usiadł, na przeciwko mężczyzny, wyczekując na odpowiedź. W tym samym czasie zamarłam, chociaż sama byłam ciekawa co odpowie. Jednak jeszcze bardziej ciekawiło mnie, co to obchodzi Klausa. Przecież mógł zapytać o bardziej ważniejsze rzeczy, ale on i tak wolał poruszać tematy o mnie.
- Z tego co wiem Caroline miała na pieńku, z przywódczynią naszej watahy. Nikt z nas tak do końca nie wie, co się stało, ale mówią, że Caroline zabiła jej męża. Dlatego, Francessa chce się na niej zemścić. Ściga ją, od roku i do tej pory jej nie złapała. Brała coraz to najsilniejszych z naszej watahy, ale Caroline zawsze pozostawała nie zawodna i wygrywała. Czym jeszcze bardziej wściekała Francessę. Klaus po tych słowach, zrobił niedowierzającą minę. Tak jakby, nie wierzył, że to ja wszystko zrobiłam. Jakby ktoś powiedział mi dwa lata temu, że mój charakter zmienił się na bardziej 'ostrzejszy', zapewne bym go wyśmiała. Niestety, ten mężczyzna miał rację. Zabiłam jej męża a to tylko, dlatego, że chciał sobie ze mnie zrobić niewolnice. Klaus przetrawiał każde zdanie wilkołaka i starał się jej zrozumieć. Następnie zaczął nad czymś myśleć i uśmiechnął się lekko, ukazując przy tym dołeczki.
- Mówisz, że Caroline zabiła jej męża jak i powybijała wasze watahę. - Pierwotny uśmiechnął się szelmowsko. Ciekawe co mu chodziło po tej głowie, pomyślałam. Nie rozumiałam jego huśtawek nastroju. - Widocznie mu się należało. - przyznał. Na co znowu się zdziwiłam. - Przejdźmy, więc do drugiego pytania. - nie mogłam już wytrzymać, tych bezsensownych pytań Pierwotnego, więc sama chciałam znać odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Mężczyzna już nie zdążył się odezwać, ponieważ przerwałam mu z przygotowaną wcześniej śpiewką.
- A więc teraz odpowiesz mi. - uśmiechnęłam się sztucznie, po czym przeniosłam wzrok na mężczyznę skutego łańcuchami. - Nie masz się czego bać. - zapewniłam, klękając przy wilkołaku. Udając przy tym jakby nie było tu Klausa. Mężczyzna na przeciwko mnie, przełknął ślinę, po czym czekał na warstwę pytań, które zamierzałam mu zadać. Wiedziałam, że budzę lęk wśród wilkołaków i nawet mi to odpowiadało. - A więc powiedź mi, proszę gdzie jest Stefan ? Bo jeśli mi nie odpowiesz załatwię cię jak resztę wilczków z twojej rodzinki. - stanęłam nad nim z wyższością i znów się uśmiechnęłam.
Widziałam jak Klaus mi się przygląda z oszołomieniem jak i przepełnioną radością, popijając przy tym Burbon. Pierwotny odwrócił się od nas, aby po raz któryś napełnić swoją szklankę złocistą cieczą. Ja też, oddaliłam się od wilkołaka, aby dać mu trochę komfortu. Jednak ten korzystając z okazji, wyjął ze swojej kieszeni kołek z białego dębu i wbił go sobie prosto w serce. To stało się tak nagle, że nawet Pierwotny nie zdążył zareagować. Cholera, że nikt tego nie przewidział. Gdy podbiegłam do wilkołaka, był cały siny i nie było już słychać bicia jego serca. W wampirzym tempie wyskoczyłam z rezydencji. Nie chciałam, aby Klaus widział jaka jestem bezradna. Gdybym nie przeszkodziła Pierwotnemu, na pewno tam ten wszystko by mu wyśpiewał, a tak to musiałam się wtrancać jak zwykle. Teraz nie dowiem, gdzie jest Stefan. Nawet nie wiadomo czy w ogóle żyję. Na tę myśl, usiadłam na schodach i pozwoliłam opadać moim łzą na policzki.
Nienawidziłam siebie za to. Nagle ktoś usiadł koło mnie i nie trudno było się domyśleć że był to nie kto inny jak Klaus. Chociaż zawiodłam się na nim - teraz jakby to wszystko odeszło w zapomnienie. Cieszyłam się, że jest przy mnie, ponieważ w takich sytuacjach nigdy nie lubiłam być sama.
- Caroline, spójrz na mnie. - posłuchałam go i będąc nadal roztrzęsiona, próbowałam się odwrócić. Nasze oczy się spotkały. - Nie płacz, przecież wiesz że to i tak ci w niczym nie pomoże. To nie twoja wina. - zaczął mówić coraz to bardziej przekonywującą. - Obiecuję ci, że go znajdziemy, a jak wiesz ja zawsze dotrzymuję obietnic. No może prawie zawsze. - uśmiechnął się lekko, po czym założył mój opadający kosmyk włosów za ucho. Oddałam słaby uśmiech w jego stronę, wiedząc co znaczyły jego słowa ' No może prawie zawsze '. Chodziło zapewne o nasze spotkanie jeszcze w Falls i o obietnicy, którą sobie złożyliśmy, ale teraz tak jakby odeszła w zapomnienie. Nie wiem, dlaczego ale postanowiłam wyrzucić z siebie potok myśli, które nie dawały mi spokoju.
- Nic nie rozumiesz, Klaus. - westchnęłam, nadal łkając. - Odkąd się nie widzieliśmy, wiele się zmieniło. Zadarłam z nie właściwymi osobami i od roku już ponoszę za to konsekwencje, a teraz jeszcze przeze mnie porwali Stefana. Nie wybaczę sobie jeśli jemu się coś stanie. Jest dla mnie jak brat. Gdy on odejdzie, zostanę sama, przepełniona wyrzutami sumienia, smutkiem, żalem. - ostanie zdanie zdążyłam wydukać, w dalszym ciągu będąc wstrząśnięta zaistniałą sytuacją.
- Caroline...wątpisz w siebie ? - zmrużył oczy i kontynuuował dalej. - Jesteś silna, możesz wszystko. Jeśli pokonałaś watahę, to zresztą pójdzie ci tak samo. Jeśli zależy ci na Stefanie, nie poddawaj się. Na pewno nie w tej chwili, gdy on żyję. - jeszcze nikt tak bardzo nie postawił mnie do pionu. Łzy jakby same przestały płynąć. To co mówił, nadawało sensu. Nie umknęło też moje uwadze, że słowa wypowiadał z pasją. Tak jakby opisywał jakieś dzieło sztuki, na co zalałam się rumieńcem.
- Masz rację. - otarłam łzy. - Nie poddam się i zrobię wszystko żeby go odzyskać. Nawet jeśli miałam bym zapłacić za to własnym życiem. - wzięłam głęboki wdech.
- Nie dam cię skrzywdzić, Caroline. - w tym właśnie momencie nasze oczy się spotkały. Coraz bardziej się w nich zatracałam. Widziałam w nich nie tylko zło, ale też troskę, a nawet przebłyski dobroci. Co było bezcenną chwilą. Właśnie dlatego tak bardzo zagłębiałam się w jego oczach. To jedyne źródło, które zdradzało Klausa przed maską zła. Nagle Pierwotny zepsuł tą piękną chwilę i widać było, że ma mi coś ważnego do powiedzenia.
- Otóż przeszukałem jego kieszenie i znalazłem telefon. Sprawdzałem wszystkie jego SMS i jeden był zaadresowany do Francessy. Na nasze szczęście treść zawierała, miejsce w którym się obecnie znajduję, więc to już jakiś trop, a po drugie skądś kojarzę to imię. - zamyślił się, po czym spojrzał na mnie.
- Czemu mi wcześniej o ty nie powiedziałeś ?! - wykrzyknęłam, wstając z wrażenia.
- Ponieważ nie dałaś mi dojść do słowa. - zapewnił. Nagle poczułam, że coś znajduję się pod moją nogą. Była to biała kartka, nie wielkich rozmiarów.Wzięłam papier w rękę, po czym przeczytałam treść.
Droga Caroline !
Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałaś, a jeśli nawet to chciałam ci o mnie przypomnieć. Jak widzisz to nie koniec, twoich pięknych męczarni. Jeśli chcesz odzyskać swojego przyjaciela, zjaw się jutro na balu o godzinie 19, który jest osobiście organizowany przeze mnie. Jestem ciekawa co byłoby gdybym przez przypadek wyrwała serce twojemu przyjacielowi ? Jeśli się jutro nie zjawisz, chyba nie cofnę przed niczym, aby tego dokonać. Teraz wiesz jak to jest gdy, ktoś odbiera ci najważniejszą osobę. Ciesz się że jestem pobłażliwa i twój przyjaciel, czuję się świetnie. Przewiduję, że jutrzejsza noc będzie twoją ostatnią, a moim triumfem.
Twój największy wróg
Francessa.
Wpatrywałam się w kartkę, czytając kilka razy jej zawartość. Ostatnie zdanie było najgorsze i odbijało się echem w mojej głowie ' Przewiduję, że jutrzejsza noc będzie twoją ostatnią, a moim triumfem. ' Na twarzy miałam wymalowaną złość, wyrzuty sumienia, szok i wiele innych doznać, które z kolejną minutą coraz bardziej narastały. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Przez ten list, nawet zapomniałam o obecności Hybrydy.
- Co się dzieję Caroline ? - szepnął, a ja nie wiadomo kiedy uroniłam łzę.
- Ta suka, nigdy nie da mi spokoju. Zabiję ją i to satysfakcją wymalowaną na twarzy. - podałam list Klausowi. Wiedziałam, że i tak jestem bezradna, ponieważ na połowa gości na balu, to właśnie jej rodzina, także nie mam szans. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale musiałam. Podeszłam do Klausa i mocno się do niego przytuliłam. Chciałam, aby ktoś w tej chwili mnie wspierał. Pierwotny odwzajemnił uścisk, tak pewnie jakby ta chwila miałaby się już nigdy nie wydarzyć. Wiedziałam, że w jego ramionach mogę czuć się bezpiecznie. O dziwo, Klaus zaczął głaskać mnie po włosach i mówić, że wszystko będzie dobrze, że nie da mnie skrzywdzić, a następnie zabiję Francessę i będzie kąpał się w morzu jej krwi. Gdy po tych słowach trochę się uspokoiłam, podziękowałam mężczyźnie i zamierzałam już jechać do domu. Tylko jak niby będę kierować auto ? Skoro jestem aż tak bardzo słaba i naciśnięcie pedału, sprawiałoby mi nie lada wyzwanie i trudność.
- Jest już późno. Muszę wracać do domu. - powiedziałam, lekko się przy tym uśmiechając, ponieważ nie chciałam w ogóle stąd jechać. Nie chciałam zostać sama nawet na jedną noc.
- Jesteś zbyt zmęczona i słaba, aby wracać do domu. - gdy to mówił, już szłam w stronę swojego auta, ignorując go przy tym. Irytowało mnie to, że myślał tak samo jak ja.
- Poczekaj, Caroline. - rzekł, z charakterystycznym akcentem, na co się tylko wzdrygnęłam. Owszem, chciałam, aby w jakiś skuteczny sposób mnie zatrzymał. - Przenocuj u mnie. Dobrze wiem, że w takiej chwili nie możesz być sama, a co jeśli ta wilczyca się gdzieś tu na ciebie czai ? Lepiej zachować czujność. Ze mną nic ci nie grozi. Nie musisz się bać o własne życie, gdy będę przy tobie. Zostań proszę. - wypowiadając z osobna zdania, czułam jak coraz bardziej się do mnie przybliża, mimo że byłam do niego odwrócona tyłem. Jego piękne perfumy, mogłabym wyczuć na kilometr. Odwróciłam się do niego w zwolnionym tempie, po czym prawię odskoczyłam. Klaus stał tak blisko mnie, że prawie stykaliśmy się nosami. Jednak jakoś nie specjalnie chciałam psuć tą chwilę. Uśmiechnęłam się niewinnie, a zarazem z wdzięcznością.
- To chyba nie jest dobry pomysł. - oprzytomniałam, odsuwając się lekko od mężczyzny. - Nie wzięłam ubrań ani innych niezbędnych mi rzeczy.
- To nie żaden problem. - westchnął, podnosząc brwi do góry. - Domyślam się, że będzie potrzebowała też piżamy. - uśmiechnął się do mnie szelmowsko. - Jednak, po co mam ci ją dawać ? Bez niej wyglądałabyś jeszcze lepiej. - wyszeptał mi prosto do ucha, na co ja aż zadrżałam. Spojrzałam mu w oczy i zauważyłam tańczące iskierki. Widocznie miał ze mnie niezły ubaw, ale ja Caroline Forbes nie dam się skompromitować.
- Jesteś za mało przekonywujący, aby od tak dała ci się uwieść, więc albo dasz mi jakąś piżamę albo po prostu stąd odjadę. - spojrzałam na niego z wyższością, czekając na dalszy bieg wydarzeń.
- Za to ty jesteś bardzo. - powiedział, po czym puścił mi perskie oko. Jak on na mnie działa, pomyślałam, ale szybko odgoniłam od siebie tę myśl. - Dam ci moją koszulkę jako piżamę oraz pokażę pokój, który w sam raz będzie pasował do twoich oczekiwań. - zaśmiałam się perliście, a Klaus odwzajemnił uśmiech.
- Więc chodźmy ? - minęłam go, przerywając piękną chwilę, po czym zaczęłam iść w stronę drzwi. Gdy tak zmierzaliśmy, widziałam jak od mężczyzny biję radość. Chyba nawet sama sama zaczęła mi się udzielać.
- Poczekaj, kochanie. Musze zakopać tam tego niegodziwca, ale ty się niczym nie przejmuj i czuj jak u siebie w domu. Widzisz to ? - kiwnęłam. Jest to barek, w którym znajdą się wszystkie najlepsze trunki. - wskazał palcem na półkę znajdującą się na końcu salonu. - Także nie żałuj sobie i śmiało korzystaj, a ja postaram się do ciebie jak najszybciej dołączyć. - gdy tylko się odwróciłam, aby mu podziękować, jego już nie było. Postanowiłam wyjąć Burbon z barku, którego Klaus na pewno posiadał i zapomnieć o smutku oraz zdenerwowaniu, które mi doskwierało. Nawet nie spostrzegłam, kiedy wypiłam już połowę złocistego płynu i oddałam się w obięcia Morfeusza.
______________________________________________________________________________
Hej ! :)
No i wreszcie przybyłam do Was z wyczekiwanym rozdziałem :)
Mam nadzieję że nie jesteście źli o opóźnienie tego rozdziału :D
Wydaję mi się, że wyszedł mi najgorzej ze wszystkich rozdziałów ;/
Przepraszam, też że nie ma wątku ze Stefanem, ale jest tak paskudna pogoda i tak paskudnie na mnie działa, że nawet nie wiedziałam jak pociągnąć ten wątek, ale obiecuję że w następnym rozdziale będzie trochę scen jego jak i Spencer *.*
Oczywiście jak zwykle miałam przed oczami sceny Klaroline, dlatego aż tak dużo ich relacji :)
Mam nadzieję że się cieszycie z tego powodu :D
Chciałam Wam podziękować za miłe komentarze i doradzenie kto ma się pojawić jako ten podrywacz ;)
Jednak wybór padł na Enza i to on już wkrótce zawita do mojego opowiadania ;)
Jeszcze jedno, jeśli chcecie powiadamiać mnie o nowych rozdział bądź reklamować bloga, to zapraszam do zakładki 'Spam'. Jeśli zostawisz ślad po sobie, na pewno wpadnę;D
Liczę na Wasze komentarze <3
Lovki, kisski, przytulaski <3